Zamknęłam drzwi od domu i ruszyłam na przyjęcie urodzinowe Ashley. W weekend razem z Maggie i Diego’iem pojechaliśmy na zakupy i kupiliśmy małej prezenty. Staraliśmy się kupić różnorodne rzeczy, aby nie dostała tego samego. Maggie zadbała o jej urodę i kupiła mnóstwo spinek, gumek i kosmetyków do makijażu dla dzieci. Nie obyło się też bez srebrnych kolczyków w kształcie stokrotek. Diego postawił na zabawki. Miniaturowa stajnia z kucykami powinna ją zadowolić. Ja wybrałam coś kreatywnego. Kupiłam kilka kolorowanek różnego typu, zestaw kredek i pędzli oraz małą sztalugę. Wszyscy mieliśmy zjawić się w domu chłopaka przed 16, aby pomóc w przygotowaniach. Szybko pokonałam drogę dzielącą nasze domu i zapukałam do drzwi. Otworzyła jego mama.
-Witaj Evelin. Wejdź, bardzo proszę. Dziękuję, że przyszłaś.- mówiła tuląc mnie do siebie, po czym pozwoliła wejść.
-Nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie.- powiedziałam.- A gdzie nasza jubilatka?- zapytałam radośnie.
-Tu jestem!- wybiegła z pokoju. Powiesiłam kurtkę i podeszłam do niej z paczką. Przyklęknęłam obok niej.
-Słoneczko, w dniu twoich urodzin życzę ci samych miłych chwil. Żebyś nie musiała się niczym martwić, zawsze miała ten swój uroczy uśmiech na twarzy. Aby wszystkie twoje małe i duże marzenia spełniły się jak najszybciej. Żebyś była grzeczna, słuchała się mamusi i braciszka oraz szanowała to, co masz.- uścisnęłam ją. Ashley wzięła prezent i razem z młodszą siostrzyczką pobiegły go obejrzeć. Udałam się do małej kuchni.
-Mogłabyś nakryć do stołu?- zapytała mnie kobieta, gdy tylko się pojawiłam. Wzięłam przygotowane talerze.
-Właściwie, to gdzie jest Diego i Maggie? Mieliśmy spotkać się o tej samej godzinie, a coś ich nie widzę.- odparłam.
-Pojechali po przekąski, bo ja kompletnie o nich zapomniałam.- wytłumaczyła się. Odebrałam od niej sztućce. Z całym zestawem wróciłam do salonu. Przy stole siedziały już siostry Diego’a. Zaczęły coś do siebie szeptać.
-Evelin, a masz chłopaka?- zapytała ta młodsza, Stella. Ashley zakryła rączką buzię, abym nie zobaczyła, że się śmieje.
-Nie mam. Teraz dużo czasu poświęcam nauce, aby dostać się na dobrą uczelnię. Nie potrafiłabym mieć chłopaka i jednocześnie się uczyć. Wtedy myślami byłabym ciągle przy nim.- powiedziałam im układając zastawę stołową.
-A całowałaś się już kiedyś?- zapytały chórkiem z uśmiechem. Obie są takie słodkie, chciałabym mieć chociaż jedną.
-Skoro nie mam chłopka, to też się nie całowałam. To chyba logiczne.- odparłam. Obie spojrzały na siebie.
-Evelin, a co to dla ciebie jest miłość?- takiego pytania nie spodziewałam się z ust trzyletniej dziewczynki.
-Wiesz, miłość nie ma swojej regułki. Każdy postrzega ją inaczej. Jest to jakiś stan. Ja wolę wersję, że miłość jest wtedy, gdy zapominasz o własnych potrzebach i przestajesz racjonalnie myśleć. Najważniejsze staje się dobro drugiego człowieka.- powiedziałam po krótkim przemyśleniu. Obie dopiero poznają świat, więc mają pełno pytań.
-Dzień dobry!- wykrzyknął Diego w drzwiach. Za nim stała niezbyt zadowolona Maggie. Wcisnęła się i podbiegła do mnie, żeby mnie przytulić. Nie przeszkodziły jej w tym liczne reklamówki. Uścisnęłam dziewczynę i to samo zrobiłam z przyjacielem. Pomogłam im zabrać kilka siatek i napełnić miski jedzeniem. Diego wpakował garść żelek do buzi tak, żeby nie zauważyła tego jego mama. Udało mu się i posłał nam uśmiech. Zachowywał się jak dziecko.
-Słuchajcie, przed 18 będę musiała wyjść do pracy. Zajmiecie się dzieciakami?- zapytała kobieta. Wszyscy pokiwaliśmy twierdząco głowami. Niedługo później pojawili się goście. Maggie weszła do salonu z tortem i Ashley zdmuchnęła świeczki. W tej samej chwili przyszedł spóźniony klaun. Nie tylko dzieciom sprawił radość. Żeby było sprawniej, pomogliśmy kroić ciasto i rozdawaliśmy talerzyki każdemu. Następnie razem usiedliśmy do stołu.
-Co robisz?- prawie wykrzyknęła blondynka, gdy Diego umazał jej nos tortem. Nie pozostała mu dłużna i cały jego kawałek wylądował mu na twarzy. Zaczęliśmy się śmiać. Teraz mieliśmy nie jednego, a dwóch klaunów.
-Jak chcesz, to możesz mi go zlizać z twarzy.- powiedział do Mag cały brudny. Mama posłała mu srogie spojrzenie.
-Jeśli już zjedliście, to możemy się w coś pobawić.- powiedziałam, gdy ten zmywał z siebie bitą śmietanę. Cody przyniósł kartonowego osiołka i zaczął zawiązywać oczy przepaską dzieciom. Razem staraliśmy się nakierowywać je tak, aby przyczepiły zwierzakowi zgubiony ogonek. Niestety nikomu się nie udało. Słaby z nas GPS.
-Ja już będę szła. Miłej zabawy.- pożegnała się pani domu i poszła do pracy. Po jej wyjściu Diego włączył stare piosenki naszego dzieciństwa i zaczął tańczyć jak wariat. Dwie dziewczynki nie chciały zostawić naszego klauna w spokoju i wszędzie za nim chodziły. Skakały po nim w rytm muzyki i miały z tego niezła frajdę.
-Nie wyżywajcie się tak na naszym gościu specjalnym.- starałam się pomóc bratu, który widocznie nie dawał sobie rady. Posłuchały się i chwilowo dały mu spokój. Stella ubłagała Diego’a, żeby wziął ją na barana i teraz razem wygłupiali się na ‘parkiecie’. Maggie dała się namówić na taniec z uroczym blond włosem chłopaczkiem.
-Evelin, a ty byś tak nie chciała?- zapytał mnie Cody wskazując na Diego’a. Pokiwałam przecząco, ale to go nie powstrzymało. Chwycił mnie w pasie i usadowił na swoich barkach. Nie było to przemyślane posunięcie, bo gdy się wyprostowałam, uderzyłam głową w sufit. Brat szybko postawił mnie na podłodze i wyszeptał: „Przepraszam”.
-Chodźmy do kuchni, to przyłożę ci jakieś martwe, zamrożone zwierzę, żebyś nie miała guza.- odparł Diego i tak zrobiliśmy. Usiadłam na krześle, a on wyciągnął lód z zamrażarki i przyłożył mi go do tyłu głowy. Zaśmiał się.
-Cody chciał bawić się jak ty ze Stellą.- wytłumaczyłam to małe zamieszanie. Musieliśmy wyglądać komicznie.
-Wszystko okey? Może uda nam się pozbyć guza. Do wesela powinno się zagoić.- powiedział ze śmiechem.
-No to mamy jeszcze sporo czasu.- zażartowałam.- Wytłumacz mi te podchody do Maggie.- nie wywinie mi się.
-Jakie podchody? My się tylko przyjaźnimy, nie wmawiaj sobie za wiele.- pogroził mi palcem.
-Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Ze mną inaczej rozmawiasz, nie ukryjesz tego.- zmierzyłam go wzrokiem.
-Nie bądź taka zazdrosna.- rzekł, po czym pocałował mnie w rękę. Klęczał teraz naprzeciw mnie ze szklanką soku.
-Nie jestem.- powiedziałam czochrając go jedną ręką po włosach, a drugą przytrzymując lód. Wtedy przyszła Mag.
-Moglibyście mi pomóc? Mój mały partner zaatakował klauna i nie możemy go powstrzymać.- odparła patrząc na nas. Oboje poderwaliśmy się i poszliśmy zobaczyć co się dzieje. Rzeczywiście, blondynek chwycił pełną butelkę i okładał nią Cody’ego. A ten zamiast mu ją zabrać, tylko zasłaniał się przed ciosami. Musieliśmy wkroczyć do akcji.
-Hej, nie bij mnie już.- powtarzał mój brat. Diego wyrwał chłopakowi butelkę z ręki i przeniósł go kawałek dalej.
-Co ty wyprawiasz? Masz natychmiast przeprosić klauna.- rozkazał mu, a ten chamsko plunął mu w twarz.
-Tak się nie robi!- wykrzyknęła Ashley.- Zadzwońmy po jego mamę i niech go zabierze.- broniła brata.
-Nie chciałem tego robić.- powiedział Diego. Na komodzie leżały numery do rodziców gości. Wykonał telefon i kobieta miała zjawić się za kilka minut. Rozbójnik zaczął się ubierać z rozzłoszczoną miną.
-Bardzo was przepraszam za syna. Mówiłam, że ma być grzeczny.- powiedziała jego mama, gdy przyjechała.
-To nic takiego. Dowidzenia.- mieliśmy już spokój. Do Cody’ego zadzwonił telefon. Rozmawiał chwilę.
-Słuchajcie, mogę się już zmywać?- zapytał, gdy skończył. Pozwoliliśmy mu ze względu na to, jaki był poszkodowany. Nawet nie zdjął stroju, tylko od razu wyszedł z imprezy. Nie mieliśmy już co robić, więc usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy obżerać się przekąskami. Diego wziął sobie całą paczkę paluszków i wpakował ją do buzi.
-Hej, nie zjedz wszystkich. Nie jesteś tu sam.- skarciła go jubilatka. Chłopak wystawił jej język. Do mnie przyszła mała Stella i podała mi kilka żelków. Wzięłam ją na kolana i jadłyśmy dalej razem. Pogłaskałam ją po jasnych włoskach. To takie słodkie dziecko. Szkoda, że wychowuje się bez ojca. Miałaby wtedy łatwiej. Inaczej dorasta dziecko z dwojgiem rodziców. Dobrze, że Diego opiekuje się nimi i stara się zastąpić tatę, chociaż to trudne. Nasze imprezowanie przerwało pukanie do drzwi. Chłopak podniósł się, żeby otworzyć. Nie minęła chwila, jak wrócił.
-To do ciebie Evelin.- powiedział po powrocie. Posadziłam Stellę na krześle i ruszyłam w jego stronę.
-Kto to?- zapytałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Na korytarzu stał Mark. Trochę zaskoczył mnie jego widok.
-Możemy chwilę pogadać na osobności?- zapytał. Wydawał się poważny, więc nie miałam powodu, by odmówić.
-Wychodzę na chwilę!- krzyknęłam do znajomych. Sięgnęłam po kurtkę i nałożyłam ją na siebie.
-Na pewno wrócisz?- podbiegła do mnie Stella. Zapięłam zamek błyskawiczny i przyklękłam obok niej.
-Tak kochana. Daj mi chwilkę i zaraz będę z powrotem.- uspokoiłam ją i mała pobiegła do salonu. Mark uważnie mi się przyglądał. Gdy byłam gotowa, otworzył drzwi i pozwolił mi wyjść pierwszej. Stanęliśmy na pustym ganku.
-Po co przyszedłeś i skąd wiedziałeś, że tu jestem?- zapytałam od razu. Ten podrapał się po tyle głowy.
-Chciałem pogadać, a zobaczyłem cię w oknie, więc zapukałem.- powiedział po krótkim namyśle.
-Mogłeś poczekać do jutro, to złapałbyś mnie w szkole i zaoszczędziłbyś czas.- odparłam. Ten się uśmiechnął.
-Nie wytrzymałbym tyle.- mówił zbliżając się do mnie. Gdy przybliżył rękę do mojego policzka, nie wytrzymałam.
-Zostaw mnie.- zaprotestowałam. Musiałam go tym zdenerwować, ale mam prawo do prywatności.
-Dlaczego jesteś taka niedostępna i uparta? Nie pozwalasz się nawet do siebie zbliżyć!- mówił zdenerwowany.
-Mam do tego całkowite prawo.- próbowałam się wytłumaczyć. Doprowadziło go to tylko do uśmiechu.
-A no tak. Zapomniałem, że nie jesteś taka puszczalska jak Maggie.- tego było za wiele. Nie pozwolę no to.
-Słuchaj, nie będziesz tak mówił o mojej przyjaciółce. Nie znasz jej i nie możesz jej obrażać.- powiedziałam.
-Sama wiesz, że mogłaby się przespać z każdym, jeśli byłby z tego jakiś pożytek.- nie chciałam tego słuchać, więc wróciłam do domu i trzasnęłam drzwiami. Zrobiło mi się trochę przykro. Nikt nie mógł tak mówić o Maggie. Jest jaka jest, ale na pewno się nie puszcza, jeśli o to mu chodziło. Postanowiłam zostać chwilę na korytarzu i uspokoić się. Nie miałam zamiaru zepsuć małej urodzin przez niewyparzony język Mark’a. Powiesiłam kurtkę.
-Czego on chciał?- zapytała Maggie, gdy weszłam do salonu. Dochodziła 19, więc impreza zaraz się skończy.
-Niczego ważnego, powinien zaraz odjechać.- starałam się mówić przekonująco. Zajęłam swoje poprzednie miejsce, a Stella automatycznie wskoczyła mi na kolana i zaczęła bawić się pluszowym misiem i lalką Barbie.
-Za chwilę zaczną schodzić się rodzice i zabierać dzieci. Nie musicie zostawać, sam posprzątam.- odparł Diego.
-Daj spokój. W trójkę pójdzie nam szybciej.- rzekłam.- Po co masz się męczyć.- uśmiechnęłam się do niego.
-Widzę, że nie da się ciebie przekonać uparciuchu.- droczył się ze mną. Pstryknęłam go w nos, żeby się uspokoił. Po niecałych 20 minutach przyjechała pierwsza mama i zabrała swojego urwisa. W ponad pół godziny pozbyliśmy się wszystkich gości i mogliśmy zacząć porządki. Ashley zabrała Stellę i razem poszły oglądać prezenty w swoim pokoju. Ja myłam naczynia, Diego sprzątał po balonach i serpentynach, a Maggie przynosiła mi miski z jedzeniem i starała się je jakoś popakować, aby nie wyrzucać wszystkiego. Dziewczynki miałyby jeszcze trochę przekąsek na jutro. O godzinie 20 pożegnaliśmy się i każdy udał się do swojego domu. Chłopak musiał położyć siostry do łóżek, a ja byłam wykończona tym wieczorem. Marzyłam tylko o gorącej kąpieli i ułożeniu się do spania. Dobrze, że zdążyłam zrobić lekcje przed wyjściem na urodziny. Nie muszę się teraz o nie martwić.
Baardzo mi się podoba rozdziałos :3
OdpowiedzUsuńLubię, gdy w romansach jest coś więcej, niż świat kręcący się wokół dwójki osób. Spodobały mi się te urodziny, chociaż Mark wydaje się być BARDZO dziwnym osobnikiem. Nie tak, jak Dylan, nie wygląda na ,,pozytywnie jebnięteqo", a raczej na jakiegoś chorego psychicznie osobnika :D
Weny!!!
bardzo fajny rozdział ! tylko szkoda że tak rzadko : )
OdpowiedzUsuń*-* zakochałam się *-* i nie wiem czy jeszcze bardziej w Dylanie czy w tym blogu. Dziewczyno co ty robisz z ludzmi xdd :D Czekam na kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Wg cały ten blog jest świetny. Czekam z zniecierpliwieniem na kolejny rozdział i życze weny, dużo weny, żebyś napiała jak najwięcej rozdziałów ;)
OdpowiedzUsuńTen blog jest zajebisty. Gadam o nim na okrągło przez co moje przyjaciółki mogły Cię znienawidzieć, upsss... :) Czekam na kolejny rozdział, na cokolwiek :) W wielkim skrócie, kiedy nowy post? :D
OdpowiedzUsuńCudowny blog :) Bardzo interesująca historia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
http://what-tomorrow-may-bring.blogspot.dk/
Świetny blog ;) Rozdział ciekawy, z resztą tak samo jak poprzednie. Akcja w opowiadaniu nie dzieje się za szybko, co mi osobiście bardzo odpowiada. Dobrze, że opisujesz uczucia i przemyślenia głównej bohaterki, niestety nie wszyscy blogowicze to robią. Większość skupia się na dialogach i fabule historii. Ogólnie, to same plusy widzę. ;) Jedynie dobija mnie trochę Evelin. Według mnie jest zbyt hmm... ułożona? Nigdy nie zrobiła nic złego- pff, jasne. Nikt nie jest taki grzeczny, no. xD
OdpowiedzUsuńWraz z resztą czytelników czekam niecierpliwie na następny rozdział. Mam szczerą nadzieję, że dodasz go szybko. Pozdrawiam i weny Ci życzę :>
Przyjaciółka namówiła mnie do przeczytania tego bloga ale nie żałuje. Ten blog jest świetny... zakochałam sie w twoim stylu pisania no i oczywiście w Dylanie. Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuń